Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/246

Ta strona została przepisana.

nigdy ich do siebie nie wzywał. Co miał im c dsiaj do powiedzenia? Poczęli przypominać sobie ważniejsze zdarzenia ostatnich dni i własne drobne przewinienia. Coprawda wczoraj wieczorem Karolek splamił nową jedwabną suknię pani Piotrowej Flagg, gdy ciotka Marta zatrzymała ją na kolacji. Lecz pan Meredith nie widział tego, a pani Flagg, niewiasta posiadająca gołębie serce, na pewno pastorowi nic o tem nie wspomniała. Poza tem Karol został ukarany w ten sposób, że przez resztę wieczoru musiał chodzić po pokojach w sukience Uny.
Unie przyszło nagle na myśl, że może ojciec chce im powiedzieć o zamiarze poślubienia panny West. Serce poczęło jej bić mocno i nogi pod nią zadrżały. Dostrzegła jednak, że pan Meredith był bardzo poważny i nieco zasmucony. Nie, to musiał być jakiś inny powód.
— Dzieci, — zaczął pan Meredith przyciszonym głosem, — doszło do moich uszu coś, co mnie bardzo zabolało. Czy to prawda, że w zeszły czwartek wieczorem śpiewaliście na cmentarzu skoczne piosenki w czasie, gdy w kościele metodystów odbywało się uroczyste zebranie?
— Boże wielki, ojcze, zapomnieliśmy zupełnie, że tego wieczora ma się odbyć zebranie kościelne! — zawołał Jurek z przerażeniem.
— Więc to prawda?
— Nie wiem, ojcze, dlaczego mówisz o skocznych piosenkach. Śpiewaliśmy hymny kościelne. Postanowiliśmy urządzić religijny koncert. Komu to przeszkadzało? O zebraniu kościelnem metodystów nie mieliśmy pojęcia. Przecież zawsze zbierają się