Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/256

Ta strona została przepisana.

ła, że każdą historję potrafi wówczas lepiej i ciekawiej opowiedzieć.
— Wiecie chyba, — zaczęła po chwili, — że przed trzydziestu laty w tym opuszczonym domu mieszkał stary Tom Bailey ze swoją żoną. Był to prawdziwy stary potwór, jak mówią, a jego żona także nie była lepsza. Nie mieli własnych dzieci, lecz siostra starego Toma umarła i pozostawiła małego chłopczyka, którego Bailey‘owie wzięli do siebie. Właśnie to był Henryk Warren. Gdy przybył do Bailey‘ów miał dopiero lat dwanaście i był bardzo wrażliwy i delikatny. Podobno Tom i jego żona odrazu wzięli się odpowiednio do dzieciaka, zaczęli go bić i głodzić. Ludzie opowiadają, że chcieli, aby jak najprędzej umarł i aby oni mogli zabrać pieniądze, które matka małemu pozostawiła. Henryk jednak nie umarł, tylko zaczął chorować. Miał jakieś epilepsje, jak powiadają i dorósł tak do lat osiemnastu. Wuj bił go zawsze właśnie w tym ogrodzie, bo wiedział, że tutaj nikt tego nie zobaczy. Ale ludzie wszystko wiedzą i podobno nieraz słyszeli, jak biedny Henryk prosił wuja, żeby go nie zabijał. Nikt jednak nie chciał się wtrącać, bo nikt nie chciał zaczynać ze starym Tomem. Podobno podpalił kiedyś stodołę jednemu gospodarzowi w porcie za to, że go tamten obraził. Wreszcie Henryk umarł, a Bailey‘owie opowiedzieli wszystkim, że umarł wskutek choroby. Mówiono jednak, że wuj zdołał go wkońcu zabić. Wreszcie, po pewnym czasie Henryk zaczął tu spacerować. Spacerował co noc po starym ogrodzie. Niektórzy słyszeli, jak jęczał i płakał. Stary Tom z żoną wynieśli