opowiadała już historyj o duchach. Panna Kornelja zabroniła jej mówić z dziećmi na takie tematy.
Rozalja West wstąpiła na chwilę do Doliny Tęczy, wracając z lekcji ze Złotego Brzegu. Przez całe lato nie była w dolinie, a przecież tyle wspomnień łączyło ją z ukrytem źródełkiem. Specjalnie nie przychodziła tutaj, bo wspomnienia pierwszej miłości zagasły jakoś w jej duszy, a wspomnienia związane z Johnem Meredithem były jeszcze teraz zbyt bolesne. Tym razem również nie zajrzałaby tutaj, gdyby nie to, że ujrzała zdaleka Normana Douglasa, idącego wolno przez groblę koło ogrodu Bailey‘a i miała wrażenie, że kieruje się on w stronę pagórka. Gdyby ją spotkał, musiałaby wraz z nim wracać do domu, a nie miała na to specjalnej ochoty. Ukryła się więc poza wysokiemi klonami, rosnącemi dokoła źródełka, mając nadzieję, że Norman jej nie zauważył.
Lecz Norman widział ją i co najważniejsza, właśnie na nią tu czekał. Od dłuższego już czasu chciał pomówić w cztery oczy z Rozalją, lecz ona wyraźnie go unikała. Rozalja nigdy nie darzyła specjalną sympatją Normana Douglasa. W dawnych latach niejednokrotnie dziwiła się, jak Norman mógł się podobać Helenie. On znów ze swej stro-