żartobliwie. — Chciałem pomówić z tobą po przyjacielsku. Chciałem cię o coś prosić. Helena powiedziała, że to tylko ja zdołam przeprowadzić.
Rozalja spoglądała na źródełko, które szemrało spokojnie dalej. Norman patrzał na nią z rozpaczą.
— Ty jedna możesz mi pomóc, — wybuchnął po chwili.
— Czego pan ode mnie żąda? — zapytała Rozalja z przekąsem.
— Tak samo wiesz dobrze, jak i ja. Nie owijajmy rzeczy w bawełnę. Nic dziwnego, że Helena bała ci się to zaproponować. Widzisz, chcieliśmy się pobrać z Heleną. To całkiem proste, prawda? Ale Helena powiada, że nie może się zgodzić, dopóki nie zwolnisz jej z jakiegoś głupiego przyrzeczenia. Czy zechcesz to uczynić?
— Tak — odparła Rozalja.
Norman pochylił się i ujął jej drobną rękę.
— Doskonale! Wiedziałem, że to uczynisz, mówiłem Helenie. Teraz idź do domu, powiedz Helenie o tem, a za dwa tygodnie będziemy mieli ślub. Ty oczywiście będziesz mieszkać z nami. Nie bój się, nie zostawimy cię samej. Wiem, że mnie nie znosisz, ale to mi sprawia jeszcze większą frajdę, że będziesz mieszkała w moim domu. Będzie trochę rozmaitości.
Rozalja nie chciała mu w tej chwili wyznać, że za nic w świecie nie zamieszkałaby u niego. Pożegnała go i szybkim krokiem poczęła iść w stronę domu. Po powrocie z Kingsport zorjentowała się, że coś się nawiązać musiało między Norma-
Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/272
Ta strona została przepisana.