Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/29

Ta strona została przepisana.

łowanie piękna. Mróz zimowy, obietnice wiosny, tęczowe sny lata i swoisty urok jesieni oddziaływały bardzo na jego wrażliwą duszę.
Tam, gdzie Jim był pierwszym, Władzio przeważnie się nie wyróżniał. Nazywano go w szkole „dziewczynką“ i żóltodzióbkiem, bo nie lubił bójek, nie palił się do sportów, przekładając ponad wszystko książki, a specjalnie poezje. Władzio otaczał czcią poetów i od chwili, gdy się tylko nauczył czytać, niemal całą swą wiedzę czerpał z ich dziel. Muzyka poezji wnikała do jego wrażliwej duszy i rodziła w niej dziecięce ambicje. Marzył o tem, aby kiedyś sam mógł zostać poetą. Przecież wszystko jest możliwe. Niejaki wuj Jaś, nazywany tak ogólnie, mieszkający obecnie w „Stanach“ był bożyszczem Władzia. Wuj Jaś był niegdyś małym uczniem szkoły miejscowej w Avonlea, a teraz wszyscy czytali jego poezje, lecz uczniowie z Glen nie znali marzeń Władzia i prawdopodobnie marzenia te wcaleby ich nie przejęły. Mimo niewyrobionych sił fizycznych, Władzio cieszył się respektem swych kolegów ze względu na to, że tak świetnie „opowiadał książki“. Nikt w szkole Glen St. Mary nic posiadał tego talentu. Władzio potrafił mówić, jak „kaznodzieja“, twierdzili chłopcy i dlatego też zostawiano go w spokoju, zaniechawszy wszelkich kpinek, któremi dokuczano innym kolegom, separującym się od towarzystwa.
Dziesięcioletnia para bliźniąt ze Złotego Brzegu tworzyła dwa całkiem różne typy. Ania, zwana przez wszystkich Nan miała śliczną twarzyczkę, aksamitne orzechowe oczy i jedwabiste ciemnobron-