Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/43

Ta strona została przepisana.

na Helena akurat zajęła miejsce tuż przy nich. A Krzysio, jak tylko ją zobaczył, zaczął zaraz strasznie płakać i płakał tak długo, dopóki pani Ford nie wyprowadziła go z kościoła.
— Któż to jest pani Ford? — zapytała Una zaciekawiona.
— Och, państwo Ford tutaj nie mieszkają, przyjeżdżają tylko na lato, ale tego lata podobno nie przyjadą wcale. Mieszkają zazwyczaj w tym małym domku nad samym brzegiem przystani, gdzie mieszkali kiedyś nasi rodzice. chciałabym, żebyście zobaczyli Polcię Ford. To prawdziwy obrazek.
— Słyszałam coś o pani Ford, — przerwała Flora. — Mówił mi o niej Berthie Szekspir Drew. Podobno przez czternaście lat była zamężna z umarłym człowiekiem, który potem ożył.
— Głupstwa pleciesz, — zgromiła ją Nan. — To wcale nie tak było. Bertie Szekspir nigdy nic prawdziwego nie powie. Znam tę całą historję i kiedyś wam ją opowiem, ale nie teraz, bo już najwyższy czas wracać do domu. Mamusia nie lubi, jak zbyt długo wieczorami jesteśmy poza domem.
O dzieci z plebanji nikt się nie troszczył i nikt nie dbał o to, żeby wcześniej do domu wróciły. Ciotka Marta oddawna już była w łóżku, a pastor zbyt był zagłębiony w dociekaniach na temat nieśmiertelności duszy, aby miał czas pomyśleć o którymś ze zwykłych śmiertelników. Dzieci jednak wróciły do domu w doskonałych humorach, z duszyczkami przepojonemi wizjami cudnych zabaw wspólnych w przyszłości.