Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/53

Ta strona została przepisana.

— Wiesz przecież, że jest jeszcze piekło, — odparła Una przyciszonym głosem, jakby chcąc podkreślić Mary całe okrucieństwo tego przypuszczenia.
— Piekło? Cóż to takiego?
— Tam, gdzie mieszkają djabli, — tłumaczył Jerzy. — Słyszałaś pewno o djable, sama przed chwilą o nim mówiłaś?
— O tak, ale nie wiedziałam, że on jest gdziekolwiek. Myślałam, że tak sobie podróżuje po święcie. Jak żył jeszcze pan Wiley, to często wspominał o piekle. Zawsze mówił, że ludzie tam pójdą po śmierci, ale ja myślałam, że to jest taka miejscowość w Nowym Brunświgu, skąd pan Wiley pochodził.
Piekło ,to straszne miejsce, — rzekła Flora z przejęciem, z jakiem się mówi o rzeczach przykrych. — Źli ludzie idą tam po śmierci i przypiekani są na ogniu.
— Kto wam o tem mówił? — indagowała Mary z niedowierzaniem.
— Czytaliśmy w Biblji. Mówił nam o tem także pan Izaak Crothers w Majowych Wodach w szkole niedzielnej. To był starszy człowiek i o wszystkiem wiedział. Ale ty się nie martw. Jak będziesz dobra, to pójdziesz do nieba, ale, jak będziesz zła to musisz pójść do piekła.
— Nie jestem znowu taka zła, — rzekła Mary po chwili namysłu. — Zresztą jakakolwiek bym była, nie chcę być smażona na ogniu. Wiem co to znaczy. Raz jeden dotknęłam przypadkiem ręką