Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/54

Ta strona została przepisana.

rozpalonego węgla. A co trzeba robić, żeby być dobrym?
— Musisz chodzić do kościoła i do szkoły niedzielnej, musisz czytać Biblję i musisz codziennie wieczorem odmawiać pacierz, — rzekła Una.
— To straszne zawracanie głowy, — oburzyła się Mary. — A co jeszcze?
— Musisz prosić Boga, żeby ci wybaczył te wszystkie grzechy, które popełniłaś.
— Ależ ja nigdy nic nie popełniłam, — broniła się Mary. — A co to właściwie jest grzech?
— Och, Mary, na pewno popełniłaś nie jeden. Każdy człowiek grzeszy. Czyś ty nigdy nie skłamała?
— Bardzo często kłamię, — odparła.
— Widzisz, a to jest straszny grzech, — rzekła Una uroczyście.
— Chcesz mi powiedzieć, że za głupie kłamstwo pójdę do piekła? To niemożliwe. Pan Wiley już dawno by mi kości połamał, gdybym mu nie kłamała. Zapewniam was, że nieraz kłamstwo uratowało mnie od kary.
Una westchnęła. Zbyt wielkie trudności nasuwały się, aby zbawić tę duszyczkę. Zadrżała sama na myśl o tem, że i ona mogła być bita. Na pewno wtedy nie cofnęłaby się przed kłamstwem. Pogłaskała drobną wychudłą rączkę Mary.
— Czy to jedyna suknia jaką posiadasz? — zapytała Flora, której wesołe usposobienie nie lubiło przykrych tematów rozmowy.
— Włożyłam tę suknię, bo była najgorsza, —