Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

mogłam pójść na przyjęcie do Alinki Clow, chociaż bardzo tego chciałam. Oczywiście ojciec nie jest znowu taki bezwzględny i czasami mogę wyjść wieczorem na jakieś dwie godziny, ale wiem, że byłby bardzo niezadowolony, gdybym wyszła na cały wieczór i pozostawiła dziecko mamie albo Zuzannie. Zresztą dobrze uczyniłam, że wczoraj zostałam w domu, bo dziecko dostało boleści około pierwszej w nocy. Kierując się podręcznikiem Morgana poczęłam się zastanawiać, czy nie było przypadkiem głodne, lecz gdy posiniało na twarzy z płaczu, zagrzałam wody i przyłożyłam mu do brzuszka gorącą butelkę. Wtedy zaczęło krzyczeć jeszcze głośniej i wywijać swemi małemi nóżkami. Zlękłam się, że oparzyłam maleństwo, ale nie przypuszczam. Potem wzięłam je na ręce i zaczęłam chodzić po pokoju, chociaż Morgan twierdzi, że tego czynić nie wolno. Spacerowałam tak chyba przez godzinę i byłam już nieludzko zmęczona. Ojca akurat nie było, mama miała migrenę, a Zuzanna spała, lecz nie chciałam jej budzić, bo ona się nigdy nie zgadza z teorją Morgana.
„Wreszcie w pewnej chwili weszła panna Oliver. Mieszka teraz nie ze mną, tylko z Nan ze względu na dziecko, a mnie jest ogromnie przykro z tego powodu. Nie mogę już z nią prowadzić tych długich rozmów przed zaśnięciem. To były jedyne chwile, kiedy miałam pannę Gertrudę wyłącznie dla siebie. Przestraszyłam się, sądząc, że krzyk dziecka ją obudził, a przecież ona i tak ostatnio tyle przeżywała. Pan Grant również został wysłany do Valcartier i panna Oliver rozpaczała strasznie, chociaż napozór uda-