gdy, że posiada ponure i mściwe usposobiene. Zuzanna oczywiście ostrzegła całą rodzinę, że niczego dobrego nie można się spodziewać po potomku tego diabelskiego Jacka Mroza. Lecz ostrzeżenia Zuzanny zbywano tylko śmiechem.
Rodzina Blyth‘ów tak nawykła uważać Jacka Mroza za członka płci brzydkiej, że trudno jej było wyzbyć się tego przyzwyczajenia. To też mówiono nadal o kotce, jak o stworzeniu rodzaju męskiego, aczkolwiek stwarzało to sytuacje nader śmieszne. Goście zazwyczaj otwierali szeroko oczy, gdy Rilla mówiła: „Jack i jego kocięta“, albo zwracała się poważnie do Złotka: „Idź do matki i powiedz „mu“, żeby ci wymył futerko“.
— To jest stanowczo nieprzyzwoite, pani doktorowo, — mówiła Zuzanna z goryczą. Ona sama starała się pójść na kompromis, mówiąc o Jacku „ono“, albo „białe zwierzątko“. Nikt z mieszkańców Złotego Brzegu nie był zbytnio zrozpaczony, gdy następnej zimy „ono“ zostało otrute.
Z biegiem czasu Złotko stało się już tak dorosłe, że nadane mu imię jakoś dziwnie nie pasowało i Władzio, który właśnie zaczytywał się książkami Stevensona, ochrzcił kota mianem „Dr. Jekyll i Mr. Hyde“. W swym nastroju Dr. Jekyll‘a kot był senny, pieszczotliwy, zadomowiony i bardzo lubił, gdy go głaskano, klepano i pieszczono. Szczególnie lubił leżeć na grzbiecie z wyciągniętą lśniącą szyją i mruczeć w sennem zadowoleniu. Mruczał zresztą prześlicznie. Jeszcze nigdy na Złotym Brzegu nie było kota, któryby tak stale i z takiem przejęciem mruczał.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/12
Ta strona została skorygowana.