w starej solniczce. Naoślep tarzał się po podłodze z głośnym miauczeniem, usiłując uwolnić się ze szponów solniczki, lecz napróżno wierzgał uzbrojonemi w pazury łapami.
Widok ten był taki zabawmy, że Rilla mimowoli wybuchnęła śmiechem. Zuzanna spojrzała ma nią wzrokiem pełnym nagany.
— Nie widzę w tem nic śmiesznego. Bestja potłukła wielki błękitny wazon pani doktorowej, przywieziony jeszcze z Zielonego Wzgórza. Nie jest to wielka strata coprawda, ale najgorsze to, w jaki sposób wyswobodzić kocisko z tej solniczki.
— Nie waż się go dotykać, — zawołała kuzynka Zofja gorączkowo. — Możesz się pożegnać z życiem. Zamknij drzwi i poślij po Alberta.
Niezwykłam posyłać po Alberta przy byle głupstwie, — odparła z dumą Zuzanna. — Biedne kocisko, musi bardzo cierpieć, a ja nie mogę patrzeć na czyjś ból. Nie oszalał przecież, a przynajmniej nie jest bardziej szalony, niż był dotychczas. idź, Rillo, do swego małego Kitchenera, ja już tu sama sobie poradzę.
Zuzanna wsunęła się ostrożnie do kuchni, ściągnęła z gwoździa deszczowy płaszcz doktora i po pewnych trudach udało jej się przykryć tym płaszczem kota i nieszczęsną solniczkę. Wówczas przycisnęła sprężynkę solniczki, gdy tymczasem Rilla trzymała wyrywające się zwierzę, owinięte płaszczem. Podobnych wrzasków jakie wydawał Doc przy tej operacji, nie słyszano jeszcze nigdy w całem Glen. Zuzanna przeraziła się, że Albert Crawford może je dosłyszeć i gotów pomyśleć, że
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/124
Ta strona została skorygowana.