Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

— Jedyna rzecz, jakiej zazdroszczę kotom, to mruczenie, — mówił Dr. Blythe, przysłuchując się monotonnej melodii Doca. — Mruczenie to wyraża całą pełnię zadowolenia.
Doc był bardzo ładny. W każdym ruchu posiadał mnóstwo gracji, a pozy jakie przybierał były pełne godności. Gdy wyciągał swój długi puszysty ogon, siedząc na werandzie z wzrokiem utkwionym w przestrzeni, państwo Blythe dochodzili do wniosku, że nawet egipski Sfinks nie miał w swej postaci więcej tajemniczości i wspaniałego majestatu.
Gdy napadał go nastrój Mr. Hyde‘a, co się przeważnie zdarzało przed deszczem, lub wiatrem, stawał się dzikiem stworzeniem o zmienionych oczach. Przeistoczenie to następowało zawsze nieoczekiwanie. Zeskakiwał wtedy z kanapy z niepohamowanym sykiem i wrzaskiem, gryząc i drapiąc każdego, kto usiłował go udobruchać. Sierść Doca stawała się wtedy ciemniejsza, a oczy jego połyskiwały diabelskim blaskiem. Było w nim coś, co przerażało, lecz jednocześnie zachwycało swem demonicznem pięknem. Gdy przeistoczenie następowało o zmierzchu, wszyscy mieszkańcy Złotego Brzegu uczuwali dziwny lęk. W takich razach Doc stawał się nieustraszonem stworzeniem i tylko Rilla broniła go, twierdząc, że jest „taki piękny kot-włóczęga“. Istotnie Doc w chwili szaleńczego swego nastroju lubił się włóczyć.
Dr. Jekyll lubił świeże mleko, Mr. Hyde na mleko nawet nie patrzył i warczał ponuro nad kawałkiem mięsa. Dr. Jekyll schodził po schodach tak cicho, że nikt kroków jego nawet dosłyszeć nie mógł, krok