dwóch synów na wojnie. Zauważyłem, że w stosunku do mnie zmienił się bardzo.
— To nie ładnie z jego strony, jesteś niezdolny do wojska.
— Fizycznie jestem zupełnie zdolny. Czuję tę niezdolność w duszy i dziwny wstręt. Nie martw się, Rillo. Nie pójdę, możesz być spokojna. Melodja Srokatego Kobziarza dźwięczy mi w uszach w dzień i w nocy, lecz nie mogę pójść za tą melodją.
— Zasmuciłbyś i mnie i matkę, gdybyś poszedł, — szlochała Rilla. — Ach, Władziu, wystarczy, jak każda rodzina da jednego żołnierza.
Wakacje nie były przyjemnym okresem dla Rilli. Przeżyła je jakoś możliwie spokojnie dzięki temu, że w domu przebywali Nan i Di, Władek i Shirley. Któregoś dnia przybyły list i książka od Krzysztofa Forda. Kilka zdań odczytanych z listu wywołały rumieniec na twarzy Rilli i pośpieszniejsze bicie serca. Trwało to do ostatniego ustępu, który był chłodny i obojętny.
„Z nogą moją jest już zupełnie dobrze. Za kilka miesięcy będę się mógł zaciągnąć do wojska, Rillo ma Rillo. Przyjemnie będzie, gdy ubiorą mnie w mundur. Mały Krzyś będzie mógł wreszcie rozejrzeć się po szerokim świecie i stanąć oko w oko z niebezpieczeństwem. Przykro mi było, szczególnie ostatnio, kiedy chodziłem swobodnie po mieście, wcale nie kulejąc. Ludzie, którzy mnie nie znali, spoglądali na mnie z pogardą, jakby mi chcieli rzucić w twarz: „Łazik“! Nie mógłbym znieść dłużej podobnych milczących obelg“.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/142
Ta strona została skorygowana.