O zachodzie słońca znalazła się przed domem Howardów. Pani Howard, otyła, stateczna jejmość, powitała Rillę wylewnie i poprosiła ja do salonu, obiecując natychmiast przywołać Irenę. Rilla zrzuciła z siebie gumowy płaszcz i przejrzała się w lustrze, wiszącem nad kominkiem. Włosy, kapelusz i suknia nic pozostawiały nic do życzenia, nawet panna Irena nie będzie miała powodu do drwin. Rilla przypomniała sobie, jak złośliwie Irena krytykowała strój innych dziewcząt. Teraz chyba nie będzie miała nic do zarzucenia.
Po chwili weszła Irena elegancko ubrana, uczesana modnie i roztaczająca wokoło upajającą woń perfum.
— Ach, jak się mamy, panno Blythe? — rzekła słodko. — Całkiem nieoczekiwana przyjemność.
Rilla wstała, aby uścisnąć końce palców Ireny i gdy usiadła napowrót, dostrzegła coś, co nagle odjęło jej mowę. Irena również to dostrzegła, uśmiechnęła się impertynencko i ciągle spoglądała w jednym kierunku przez cały czas trwania wizyty.
Na jednej nodze Rilla nosiła piękny pantofelek z klamerką, oraz błękitną jedwabną pończoszkę. Na drugiej widniał zwykły ciężki but i czarna pończochą z grubej przędzy!
Biedna Rilla. Zaczęła zmieniać obuwie i pończochy, gdy już miała na sobie swoją suknię. Taki by! rezultat, gdy się coś innego robiło rękami, a o czemś innem myślało. Och, cóż za straszna sytuacja i do tego w obecności Ireny Howard, Ireny, która patrzyła wciąż na nogi Rilli, jakby dotychczas nigdy nóg ludzkich nie widziała! A kiedyś Rilla uwa-
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/171
Ta strona została skorygowana.