Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

leńki diademik z pereł? Po chwili zastanowienia zdecydowała się na kwiat jabłoni i wpięła cały pęczek ponad lewem uchem. Teraz ostatnie spojrzenie na nogi. W porządku, miała dzisiaj obydwa pantofle. Pocałowała śpiącego Jasia — jakąż ciepłą, różową, delikatną twarzyczkę miał ten chłopak — i śpiesznie pobiegła zpowrotem do sali. Było już mnóstwo publiczności, wkrótce sala będzie pełna. Koncert Rilli stanowczo miał odnieść sukces.
Trzy pierwsze numery odbyły się doskonale, Rilla znajdowała się w małej garderobie tuż za estradą, spoglądając przez okno i powtarzając jeszcze raz przygotowane do recytacji wiersze. Była zupełnie sama, reszta artystów znajdowała się w obszernym pokoju po drugiej stronie. Nagle uczuła dwoje miękkich nagich ramion opasujących jej talję. Irena Howard złożyła lekki pocałunek na jej policzku.
— Rillo, kochanie, wyglądasz dzisiaj, jak prawdziwy anioł. Dzielna jesteś. Myślałam, że zaciągnięcie się do wojska Władka tak źle na ciebie podziała, że nie będziesz zdolna do niczego, a tymczasem jesteś zimna, jak ogórek. Chciałabym mieć twoje usposobienie.
Rilla stała, jak oniemiała. Nie czuła nawet w tej chwili podniecenia, nie czuła nic. Świat uczuć zasnuł się gęstą mgłą.
— Władek... się zaciągnął.... — usłyszała własny głos, a potem głośny wybuch śmiechu Ireny.
— Jakto, nic nie wiedziałaś? Byłam pewna, że wiesz, bo inaczej nie wspominałabym o tem. Zawsze muszę wtrącić swoje trzy grosze, prawda?