nem Wzgórzu. Jeszcze do dzisiaj czuję darcie na zmianę pogody. Trudno twierdzić, że to jest reumatyzm, chociaż boli dotkliwie. Co do dzieci, to zarówno moje, jak i Meredithów układają plany na wesołe przepędzenie lata zanim wyjadą na studja. Wesoły z nich narodek. Wprowadzają do domu mnóstwo wesołości i serdecznego śmiechu.
— Czy Rilla wstąpi na Akademię, jak Shirley wróci?
— To jeszcze nie jest postanowione. Mam wrażenie, że raczej nie. Przedewszystkiem ojciec twierdzi, że nie jest dość silna, bo zbytnio wyrośnięta na swój wiek, ja znów chciałabym choć jedno ze swych dzieci mieć przy sobie na przyszłą zimę. Z nudów musiałybyśmy z Zuzanną kłócić się chyba codziennie.
Zuzanna uśmiechnęła się słysząc te słowa. Bawiła ją sama myśl, że mogłaby kłócić się z „kochaną panią doktorową“!
— A Rilla sama, czy chce jechać? — zapytała panna Kornelja.
— Nie. Trzeba przyznać, że jedynie Rilla nie posiada wygórowanej ambicji. Wolałabym, żeby była bardziej ambitna. Wesołe przepędzenie czasu jest jej jedynym ideałem.
— Dlaczegóżby miało być inaczej, pani doktorowo, — zawołała Zuzanna, która nie mogła znieść, aby ktoś występował przeciw młodym mieszkańcom Złotego Brzegu. — Młoda dziewczyna powinna wesoło przepędzać czas, jabym nie była lepsza na jej miejscu. Jeszcze zdąży nauczyć się łaciny i greki.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/18
Ta strona została skorygowana.