czas ostatniego roku. Nie lękam się o ciebie. Wiem, że cokolwiekby się stało, ty zawsze będziesz Rillą ma Rillą, choćby się stać miało coś najgorszego.
Rilla powstrzymała łzy i westchnienie, lecz nie mogła powstrzymać przenikającego ją dreszczu i Władek zrozumiał, że powiedział dosyć. Po chwili milczenia, podczas której każde z nich czyniło w duszy niewypowiedziane obietnice, Władek rzekł:
— Teraz nie będziemy się smucić już więcej. Będziemy spoglądać w przyszłość, aż do tej chwili, gdy wojna się skończy i Jim, Jurek oraz ja wrócimy zwycięskim marszem do domu i wszyscy będziemy na nowo szczęśliwi.
— Nie będziemy już szczęśliwi, jak dawniej, — szepnęła Rilla.
— Nie, nie w ten sam sposób. Wszyscy ci, których wojna dotknęła, nie będą już umieli, jak dawniej, cieszyć się szczęściem. Lecz to szczęście będzie lepsze, siostrzyczko, szczęście, na które zasłużyliśmy. Byliśmy bardzo szczęśliwi przed wojną, nieprawdaż? Z naszym domem na Złotym Brzegu, z naszym ojcem i z naszą matką, musieliśmy zdawać sobie sprawę ze szczęścia. Lecz to szczęście było darem życia i miłości. Nie było ono naszą własnością, życie mogło nam je odebrać w każdej chwili. Nie będzie ono mogło odebrać nam szczęścia, które zdobędziemy sami wysiłkiem spełnionego obowiązku. Zrozumiałem to od chwili, gdy włożyłem na siebie mundur. Doszedłem do wniosku, że właściwie prawdziwie szczęśliwy byłem do owej pamiętnej nocy w maju. Rillo, pamiętaj o matce, jak mnie nie będzie. Przykra jest rola matki podczas tej wojny.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/191
Ta strona została skorygowana.