dek. Gdy siedziała tak w poświacie księżyca, pochylona nieco nad Jasiem, Krzysztofowi przyszło na myśl, że wygląda, jak Madonna, ta, która wisiała nad biurkiem jego matki w domu. Podarowała mu ten obrazek i miał go z sobą zabrać teraz na pole walki. Często myślał o Rilli Blythe od owego wieczoru w przystani Czterech Wiatrów, lecz teraz, kiedy ujrzał ją, trzymającą na kolanach małego Jasia, doszedł do wniosku, że ją kocha. I przez cały ten czas biedna Rilla siedziała zła i rozczarowana, z uczuciem, że ostatni jej wieczór z Krzysiem był zupełnie zepsuty. Zastanawiała się przytem, dlaczego nie odbył się tak, jak opisywano podobne wieczory w książkach. Nie miała siły prowadzenia dalszej rozmowy. Widocznie Krzyś również był niezadowolony, bo siedział przez cały czas w milczeniu.
Nadzieja wstąpiła do duszy Rilli, gdy Jaś wreszcie zasnął i ostrożnie przeniosła go na kanapę do jadalni. Lecz, gdy wróciła po chwili, na werandzie siedziała już Zuzanna, zdejmująca beret z miną człowieka, który zamierza dłuższy czas pozostać na miejscu.
— Położyłaś już spać swoje dziecko? — spytała dobrotliwie.
Swoje dziecko! Naprawdę ta Zuzanna mogłaby mieć trochę więcej taktu.
— Tak, — odparła panna Rilla krótko.
Zuzanna położyła paczki na stole, jak ktoś mający zamiar spełnić swój obowiązek. Była bardzo zmęczona, ale musi przecież pomóc Rilli. Był wszakże Krzysztof Ford, który często odwiedzał
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/205
Ta strona została skorygowana.