raz Zofja przyjeżdża tu, aby zamieszkać naprzeciw nas.
— Powtórzycie dawne sprzeczki, Zuzanno. Chociaż uważam, że w sąsiedztwie najlepsza jest zgoda.
— Kuzynka Zofja zawsze rozpoczynała kłótnie, więc powinna teraz pierwsza mnie przeprosić, pani doktorowo. — rzekła Zuzanna wzniośle. — Jeżeli wyciągnie rękę do zgody, to jestem o tyle dobrą chrześcijanką, aby tę rękę uścisnąć. Nie jest ona osobą wesołą i przez całe życie słynęła z ponurego usposobienia. Jak ją widziałam po raz ostatni, miała już twarz porządnie pooraną zmarszczkami. Strasznie rozpaczała na pogrzebie pierwszego męża, lecz w niespełna rok wyszła zamąż po raz drogi. Drugi jej mąż wypowiedział specjalne kazanie zeszłej niedzieli w naszym kościele, twierdząc, że należy kościół pięknie udekorować.
— Przypomina mi to, że pan Pryor ogromnie nie lubi kwiatów w kościele, — wtrąciła panna Kornelja. — Zawsze mówiłam, że będą kłopoty, gdy ten człowiek przeprowadzi się tutaj z Lowbridge. Nigdy nie będzie należał do starszyzny, powinni byliśmy o tem wiedzieć, wierzajcie mi! Słyszałam, jak mówił, że jeżeli dziewczęta nadal będą „ubierały ambonę temi chwastami“, to on przestanie przychodzić do kościoła.
— Kościół inaczej wyglądał nim stary „Brodacz Księżycowy“ przybył do Glen i na pewno będzie wyglądał lepiej, jak on się wreszcie stąd wyniesie, — rzekła Zuzanna.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/22
Ta strona została skorygowana.