moje ich rozweselały. Naprawdę żal mi Maniusi, która jest bardzo zakochana w swoim Józiu i bardzo zawstydzona tem, że ojciec jej darzy serdecznym sentymentem Niemców. Przypuszczam, że ona mnie rozumie, bo powiedziała, że pragnie mi powiedzieć wszystko, gdyż uważa, że w ciągu ostatniego roku stałam się „poważna i sympatyczna“. Nie wiem, czy tak jest w istocie. Byłam samolubna i bezmyślna, tak samolubna, że wstydzę się nawet te czasy wspominać.
„Chciałabym pomóc Maniusi. Ogromnie romantyczne byłoby przeprowadzenie takiego wojennego ślubu i zadziwienie nim Księżycowego Brodacza. Tymczasem jednak niema o tem jeszcze mowy“.
— Powiadam pani, pani doktorowo, — mówiła Zuzanna z bladym uśmiechem, — że ci Niemcy naprawdę są strasznie zabawni.
Wszyscy siedzieli w obszernej kuchni na Złotym Brzegu. Zuzanna robiła ciasteczka na kolację. Pani Blythe przygotowywała placek dla Jima, Rilla zawijała cukierki dla Krzysia i Władka — dawniej zawsze mówiła o nich „Władek i Krzyś“, teraz mimowoli Krzyś był na pierwszym planie. Kuzynka Zofja także tam była zajęta wykończaniem skarpetek. Wszyscy chłopcy i tak na pewno zostaną zabici, kuzynka Zofja wyraźnie czuła to każdym ner-