Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/234

Ta strona została skorygowana.

Welon przymierzono i udrapowano. Zuzanna wpadła na chwilę, aby wyrazić swój zachwyt, lecz nie miała czasu pozostać dłużej.
— Wsunęłam tort do pieca, — oznajmiła — i muszę go pilnować. Wieczorne gazety przyniosły wiadomość, że Wielki Książę zajął Erzerum. Dobrze to zrobi Turkom. Chciałabym teraz móc powiedzieć Carowi, jaki popełnił błąd usuwając Mikołaja.
Zuzanna pobiegła zpowrotem do kuchni i po chwili z dołu dobiegł piekielny łoskot. Wszyscy natychmiast znaleźli się w kuchni: doktór, panna Oliver, pani Blythe, Rilla i Maniusia w swym ślubnym welonie. Zuzanna siedziała na ziemi pośrodku kuchni spoglądając przerażonym wzrokiem na Doca, przemienionego znowu w Mr. Hyde‘a, który stał na kredensie z najeżonym grzbietem i podniesionym w górę ogonem.
— Zuzanno, co się stało? — zawołała pani Blythe w przerażeniu. — Przewróciłaś się? Potłukłaś się bardzo?
Zuzanna podniosła się śpiesznie.
— Nie, — odparła ponuro, — wcale się nie potłukłam, chociaż upadłam istotnie. Niech się państwo nie lękają. Chciałam złapać to przeklęte kocisko za tylne nogi i oczywiście nie udało mi się.
Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem. Doktór był zupełnie bezradny.
— Ach, Zuzanno, Zuzanno, — uśmiechał się. — Usłyszałem wreszcie, że i ty przeklinasz.
— Bardzo mi przykro, — wyszeptała Zuzanna ze zmieszaniem, — że użyłam takiego wyrażenia w obecności dwóch młodych panienek. Ale mówię