siała kryć się z tym smutkiem i oddawać mu się tylko w samotności. Ale i ona z pewnością przez całe swe życie zachowa wiarę.
Jesień roku 1916 była okresem pełnym goryczy dla Złotego Brzegu: Powrót pani Blythe do zdrowia postępował bardzo wolno, nic więc dziwnego, że smutek gościł w sercach wszystkich. Każdy starał się ukryć ten smutek przed innymi i „znieść go w samotności“ dzielnie. Rilla śmiała się nawet od czasu do czasu. Nikt na Złotym Brzegu nie przejmował się tym jej śmiechem, który pochodził raczej z ust, niż z serca. Lecz nazewnątrz niektórzy ludzie mówili o nastroju Rilli bardzo szeroko, a Irena Howard zaznaczała, że zdziwiona jest tem, jak Rilla przyjmuje wszystko lekkomyślnie.
— Poco była ta poza bezgranicznego przywiązania do Władka, skoro nie wzięła sobie wcale do serca jego śmierci? Nikt nie widział łez w jej oczach, nikt nie słyszał, aby wymieniła kiedykolwiek jego imię. Najprawdopodobniej już dawno o nim zapomniała. Biedny chłopak, jestem pewna, że rodzina niebardzo odczuła jego stratę. Mówiłam o nim z Rillą na ostatniem zebraniu Młodego Czerwonego Krzyża. Wspominałam, jaki był dzielny i odważny i zaznaczyłam, że teraz już niema dla mnie życia, skoro Władek umarł. Byliśmy takimi przyjaciółmi,