głosem. — Jeżeli ty się nie wstydzisz, Robercie Chapley, to wstydziłaby się za ciebie twoja teściowa Żaden wędrowiec nie będzie płacił za nocleg i pożywienie w domu, w którym mieszka Matylda Pitman. Pamiętaj o tem nawet po mojej śmierci. Wiem, że przeciągnąłeś zupełnie Amelję na swoją stronę. Lecz w tym domu Matylda Pitman jest gospodyni. Bądź łaskaw, Robercie, wyjść stąd i pozwolić się ubrać tej panience. A ty, Ameljo, zejdź na dół i przygotuj dla niej śniadanie.
Nigdy w życiu Rilla nie widziała takiego posłuszeństwa z jakiem tych dwoje dorosłych ludzi odniosło się do siwowłosej pani. Wyszli bez słowa protestu. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, pani Matylda Pitman zaśmiała się cicho kiwając znowu głową.
— Czyż to nie jest zabawne? — zapytała. — Zawsze mogę sobie z nimi poradzić. Słuchają mnie, bo się boją, że im nie zostawię nic po sobie. Właściwie mają słuszność. Mam zamiar zapisać im tylko część tego, co posiadam. Nie mam jeszcze żadnych planów, co zrobię z majątkiem, a właściwie należałoby załatwić to wkrótce, bo przecież w osiemdziesiątym roku życia trzeba myśleć raczej o śmierci. Teraz niech się pani ubierze, kochanie, a ja zejdę nadół i doprowadzę ich do porządku. Śliczne jest to dzieciątko. Czy to pani braciszek?
— Nie, jest to wojenne dziecko, którem się zaopiekowałam, bo matka jeg umarła, a ojciec był na froncie, — odparła Rilla.
— Wojenne dziecko! Hm! Pójdę sobie lepiej, nim się obudzi, bo gotów jeszcze zacząć płakać. Nie
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/311
Ta strona została skorygowana.