Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

ma taka stara... stara ropucha mówić o kimś, że jest długi i chudy. Rilla była taka uszczęśliwiona przedtem, a teraz cały wieczór miała zepsuty. Każdy nerw w niej drżał i najchętniej poszłaby do swego pokoju i popłakała trochę.
Lecz potem dobry humor wrócił, gdy znalazła się w wesołym tłumie śpieszącym do latami Czterech Wiatrów.
Blythe‘owie opuścili Złoty Brzeg przy akompaniamencie melancholijnego wycia Wtorka, który został zamknięty w komórce, w obawie, aby nie pobiegł do latarni za młodymi. Wstąpili po drodze do wsi po Meredith’ów, a z resztą towarzystwa spotkali się na gościńcu. Mary Vance spowita w błękitną krepę i jedwabną narzutkę, wyszła z domu panny Kornelji i odrazu przyczepiła się do Rilli i panny Oliver, które szły razem i niezbyt gorąco ją powitały. Rilla nie lubiła Mary Vance. Nie mogła zapomnieć owego nieszczęsnego dnia, kiedy Mary pędziła ją przez wieś, trzymając w ręku suszonego sztokfisza. Mówiąc prawdę, Mary Vance nie była zbytnio lubiana wśród miejscowej młodzieży. Znano ją z niezwykle ostrego języka i to najbardziej zrażało do niej ludzi.
— Ale posiada ona coś takiego, że nie można się długo na nią gniewać, — utrzymywała zazwyczaj Di Blythe.
Towarzystwo podzieliło się na pary. Jim szedł oczywiście z Florą Meredith, a Jurek Meredith z Nan Blythe. Di i Władek kroczyli razem, zajęci ożywioną rozmową, wzbudzając tem samem zazdrość Rilli.