Gorzej było, niż gdyby zupełnie był się nią nie zajmował. Czyż życie było czemś wspaniałem i imponującem, co się potem nagle wymyka z rąk? Rilla pomyślała z patosem, że czuje się teraz o kilka lat starsza, niż w chwili, gdy wychodziła z domu dzisiejszego wieczoru. Może istotnie tak się czuła. Kto wie? Nie należy śmiać się z bolesnej udręki młodych. Udręka ta jest o wiele bardziej przykra, bo młodzież nie nauczyła się jeszcze pokonywać przeszkód, które życie nastręcza. Rilla z westchnieniem zapragnęła znajdować się teraz w domu, w łóżku i móc się wypłakać do syta z twarzą ukrytą w poduszkach.
— Zmęczona? — zagadnął Krzysztof łagodnie, lecz obco, och jakże obco. Właściwie absolutnie się nie troszczył o to, czy była zmęczona, czy nie, — pomyślała.
— Krzyszu, — zwróciła się doń nagle, — nie sądzisz chyba, że ta wojna wywrze jakiś wpływ na Kanadę?
— Wpływ? Wywrze ona wpływ tylko na tych szczęśliwców, którzy będą mogli przyłożyć do niej rękę. Ja, niestety, nie mogę, dzięki tej przeklętej nodze. Niech licho porwie!
— Nie rozumiem dlaczego mamy walczyć w wojnie Anglji z Niemcami? — zawołała Rilla. — Przecież Anglja sama sobie doskonale da radę.
— Nie masz słuszności. Jesteśmy częścią Państwa Brytyjskiego. Powinniśmy wspierać naszą macierz. Najgorsze jest to, że wojna minie, zanim ze mnie będzie jakiś pożytek.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/59
Ta strona została skorygowana.