poprostu chory, myśląc o tem, myśląc, że mógłbym naprzykład zanurzyć bagnet w piersi innego żołnierza. — Władek zadrżał przy tych słowach — Myślę o tych wszystkich rzeczach i jestem pewien, że Jim i Jurek nigdy o nich nie myślą. Śmieją się i mówią o „zniszczeniu Hunnów“! Poprostu szaleję, patrząc na ich mundury. A oni myślą, że przykro mi jest dlatego, że pójść nie mogę.
Władek zaśmiał się z goryczą, nie jest rzeczą przyjemną czuć się samemu tchórzem. Rilla otoczyła ramionami jego szyję. Była taka szczęśliwa, że on nie pójdzie, bo jeszcze przed sekundą myśl o tem przejmowała ją lękiem. I tak przyjemnie było posiadać zupełne zaufanie Władka, który opowiadał jej o takich rzeczach, o jakich nigdyby nie mówił nawet Di. Nie czuła się już teraz taka samotna i nikomu niepotrzebna.
— Nie gardzisz mną, Rilla ma Rilla? — zapytał Władek w zamyśleniu. Widocznie zależało mu na tem, aby Rilla nim nie pogardzała, może zależało mu nawet więcej, niż gdyby gardziła nim Di. Dopiero teraz zorientował się, jak bardzo kochał swą siostrzyczkę, jak bardzo lubił jej rozumne oczy i smutną dziewczęcą twarz.
— Nie, Władziu. Przecież setki ludzi myśli tak samo, jak ty. Znasz ten wiersz Szekspira, w którym mówi: „Odważnym człowiekiem nie jest ten, kto nie odczuwa strachu“.
— Nie, ale jest ten „którego szlachetna dusza swój strach pokonuje“. Ja nie czynię tego. Nie możemy pochwalać tego, Rillo. Jestem tchórzem.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/77
Ta strona została skorygowana.