Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

tak samo Nan i Flora, oraz John Meredith i Rozalja. Władek, Una, Shirley, Di, Karol i Rilla szli gro­madką. Zuzanna włożyła nieco krzywo beret na głowę i ruszyła w drogę samotnie. Nikt w pierw­szej chwili nie zauważył nieobecności Wtorka. Wreszcie zaczęto się za nim rozglądać i Shirley po niego wrócił. Znalazł Wtorka zwiniętego w kłębek w jednej z budek przy stacji i usiłował nakłonić go do powrotu do domu. Wtorek się nie ruszał. Merdał ogonem, chcąc okazać, że nie jest zły, lecz wszelkie prośby nie pomagały.
— Jestem pewny, że Wtorek postanowił cze­kać tam powrotu Jima, — rzekł Shirley siląc się na uśmiech, gdy połączył się z resztą towarzystwa.
Widocznie Wtorek miał istotnie ten zamiar. Jego ukochany pan wyjechał, a on, Wtorek, musiał pozostać, zatrzymany przez pastora Metodystów. Dlatego też postanowił czekać, aż zobaczy znowu tę dymiącą i parskającą maszynę, która przywiezie zpowrotem jego uwielbianego bohatera.
Mógłbyś czekać, mały, przywiązany piesku o łagodnych, mądrych oczach! Jeszcze dużo minie dni, pełnych goryczy, zanim twój przyjaciel wróci do ciebie.
Doktór tego wieczoru został wezwany do cho­rego, a Zuzanna wstąpiła do pokoju pani Blythe, aby się przekonać, czy droga pani doktorowa nie potrzebowała czegoś. Przystanęła wpobliżu łóżka i oznajmiła uroczyście:
— Pani doktorowo, doszłam do wniosku, że i ja powinnam zdobyć się na trochę bohaterstwa.