„Pani doktorowa“ uczuła nagle ochotę do śmiechu, co byłoby bardzo niestosownem z jej strony, gdyż nawet nie śmiała się wówczas, kiedy Rilla zwierzyła się przed nią ze swych bohaterskich postanowień. Coprawda Rilla była młodą dziewczynką w białej sukience, o kwitnącej twarzyczce i błyszczących oczach, podczas, gdy Zuzanna otulona była w tej chwili w szarą flanelową nocną koszulę, a siwe jej włosy przewiązane były czerwoną wełnianą chustką, która była talizmanem przeciwko newralgji. Ale właściwie nie było między niemi żadnej wyraźnej różnicy. Czyż wygląd powierzchowny mógł zaważyć na szali? Pani Blythe siłą powstrzymała się od śmiechu.
— Nie mam zamiaru lamentować, — mówiła dalej Zuzanna, — ani narzekać, ani też udawać się o pomoc do Wszechmocnego, jak czyniłam to dotychczas. Narzekanie i rozpacz nie doprowadzą do niczego. Trzeba wziąć się za bary i wtedy dopiero możemy coś zdziałać. Właśnie ja biorę się za bary. Nasz ukochany chłopak poszedł na wojnę, a my, kobiety, pani doktorowo, musimy znosić to mężnie, musimy podnieść w górę głowy!
Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.