Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Ale nagle, spotkawszy ich spojrzenia, zadrżał, stanął w miejscu i pobladł śmiertelnie.
Twarz Ben Joela była pokryta chmurami, jak niebo jesienne; twarz Zilli była marmurowa.
Manuel uczuł się w tej chwili całkowicie, nieodwołalnie zgubionym. Cyrano przeciwnie, zdawał się przyjmować porażkę obojętnie. Z zimną krwią rozsiadł się na krześle i śledził dalszy przebieg intrygi.


XIII

Para włóczęgów zatrzymała się na progu.
— Zbliżcie się — i mówcie prawdę.
Ben Joel obiegł badawczem spojrzeniem całą grupę, potem lisim krokiem przypełznął do stolika, gdzie królował Jan de Lamothe, i pełnym uniżoności głosem odpowiedział: I
— Jego wielmożności, jasnemu panu staroście wiadomo już, że wyznawszy przed nim całą swą winę, nie potrzebuję obawiać się jego surowego sądu.
— O tem później, Czy znasz tego człowieka?
Cygan obróci się do Ludwika, którego wskazał mu starosta.
— Znam — odrzekł poprostu — to mój towarzysz Manuel.
— Bardzo dobrze: — ta szczerość będzie ci policzona. Opowiedz teraz tym panom z tą samą otwartością, z jaką czyniłeś wyznanie przede mną: co cię skłoniło do przedstawienia tego Manuela za młodego Ludwika de Lembrat?
— Tak, nicponiu, wyznaj to głośno — wtrącił Roland — bo ja to głównie padłem ofiarą twoje; nieuczciwości.
Opryszek odpowiedział tonem swobodnym prawie lekkim: