Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Surowy głos sędziego był tem ostatniem ziarnem piasku, które, rzucone na pełną już szalę, przechyla ją. Pod działaniem tego głosu Ben Joel wybrał, prawie bezwiednie, drogę przeciwną tej, na którą ciągnął go głos sumienia i Zilli.
— Tak — odrzekł — Manuel był moim wspólnikiem.
— Nędzniku! — zaryczał wicehrabia, nie panując już nad sobą — znów bezczelnie skłamałeś! Kłamiesz wciąż! Kłamiesz każdem słowem swojem! Ach, Zillo! moja siostro, moja dobra, poczciwa Zillo! Powiedz im, że są ofiarą błędu i podejścia! Ty znasz mnie, Zillo; ty wiesz, że nie byłbym zdolny do zarzucanej mi podłości!
Zilla ściągnęła brwi, gdy z ust jej brata wybiegło słowo, oskarżające Ludwika. Teraz, gdy Ludwik przemówił, czoło jej stało się napowrót gładkie i surowe, i głosem zimnym, nie podnosząc oczu na mówiącego, rzekła:
— Nie były mi zupełnie znane projekty ani brata mego, ani twoje. Nie mogę tu nikogo ani oskarżać, ani bronić.
Zaraz też w głębi duszy pomyślała: „Spadł już dość nisko; teraz może już mnie kochać.“
Ludwik chciał przemówić. Starosta zatamował mu głos, odzywając się surowo:
— Manuelu, jesteś oskarżony i dostatecznie, jak sądzę, przekonany o nieprawne przywłaszczenie sobie nazwiska i tytułów wicehrabiego Ludwika de Lembrat.Odprowadzony zostaniesz do więzienia, aby tam oczekiwać orzeczenia sprawiedliwości.
W tejże chwili dał znak.Drzwi otworzyły się ponownie i wkroczył przez nie dowódca straży miejskiej w towarzystwie kilku uzbrojonych pachołków.
— Jakto? do więzienia? — ujął się gwałtownie