Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/124

Ta strona została przepisana.

lił się w jego potomkach. Szlachetne to pragnienie ani słowa. Tymczasem, po dziesięciu latach małżeństwa, żona hrabiego nie obdarzyła go jeszcze przyszłym dziedzicem imienia i majątku, Najuczeńsi lekarze, wezwani na naradę do zamku Fougerolles, oświadczyli nareszcie, że pani de Lembrat nigdy nie doświadczy rozkoszy macierzyństwa.
Trzeba było zgodzić się z losem; ród de Lembrat miał wygasnąć!
Zaczyna cię to zajmować — nieprawda?
— Mów dalej — odrzekł krótko Roland.
— Ród de Lembrat miał wygasnąć, i cała prowincja była stąd smutkiem przejęta, gdy niespodzianie, wbrew wszelkim przewidywaniom, hrabia rozgłosił z triumfem, że żona jego spodziewa się potomka. W kilka miesięcy później odbyły się chrzciny tęgiego chłopca. Otóż, chcesz wiedzieć, skąd się wziął ten mały zuch, któremu przeznaczone były wszystkie świetności magnackiego rodu? Z nędznej lepianki jednego z poddanych hrabiego, postrzygacza baranów, nazwiskiem Jakób Rogacz.
— Niedorzeczna bajka! — spróbował zadrwić hrabia.
— To nie bajka, broń Boże, lecz najoczywistsza prawda, spisana ręką twego ojca i jego podpisem stwierdzona. Hrabia de Lembrat, słuchając jedynie podszeptów dumy, postanowił chwycić się podstępu, Powiedział on sobie: „Moje rodowe nazwisko zabłyśnie jeszcze wśród świata, naprzekór Bogu i naturze“, I w najściślejszej tajemnicy kupił od owczarza dziecko, kazał wynieść się jak najdalej jego prawemu ojcu i jego prawej matce — którzy zmarli następnie we Włoszech — i starał wmówić w siebie, że to jego własna krew płynęła w żyłach nowonarodzonego. Tem dziecięciem był Roland de Lembrat — byłeś ty!