Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/129

Ta strona została przepisana.

townie Rinalda. Ten ostatni, każdej chwili gotowy na usługi swego pana, przybiegł natychmiast.
— Czy pan hrabia, broń Boże, niezdrów?-zapytał, dostrzegłszy zmienioną twarz Rolanda.
— Nie o to chodzi, Czy możesz rozporządzać Ben Joelem lub kilkoma innemi pieskami tegoż gatunku?
— Ben Joel należy do nas z ciałem i duszą. Dość grubo posmarowaliśmy go za to, Jestem pewny, że znajdzie on w potrzebie pomocników, na których również będzie można liczyć.
—W takim razie nie traćmy ani chwili.
—Co trzeba czynić?
—Musze,koniecznie — dla powodów, których znać nie potrzebujesz-dostać do rąk pewien ważny akt, spisany własną ręką mego ojca.
— Gdzie się ten akt znajduje?
— Tego właśnie nie wiem, Wiadomo mi jedynie, że otrzymał go w depozyt Cyrano i że tenże Cyrano powierzył go zkolei komu innemu.
— Do licha! To bardzo zagmatwane!
— Niema węzła tak splątanego, by nie można go było rozwiązać przy pomocy cierpliwości.
— I pieniędzy — uzupełnił Rinaldo, który nigdy nie tracił z oczu rzeczy poważnych.
— Będziesz je miał. Sprawa, którą ci powierz ma w tej chwili cztery punkty główne:
Szpiegować zręcznie Cyrana i jeśli wyruszy w drogę, dowiedzieć się, dokąd pojechał.
Nie dopuścić, aby dostał się do celu podróż.
Zdobyć pismo mego ojca, wyśledziwszy nazwisko i miejsce pobytu depozytariusza.
Odebrać Bergeracowi podstępem lub siłą dokument w razie, gdyby, wymijając wszystkie zasadzki i zwalczając wszystkie przeszkody, przyszedł on do jego posiadania.