Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

— Już ci powiedziałem. Spełniam zlecenie, dane mi przez inną osobę.
Jakób Szablisty zwrócił na przyjaciela wzrok ciekawy i pytający.
Sawinjusz zrozumiał milczące żądanie. Z kieszeni kaftana wydostał złożony pergamin, owinięty w zielony jedwab, z wielką pieczęcią, która musiała być świeżo odciśniona, zalatywał od niej bowiem jeszcze ostry zapach wosku. Arkusz ten nie nosił żadnego napisu; pieczęć nie była opatrzona żadnym herbem. Widniały na niej tylko dwie litery C i B, dziwacznie z sobą splecione, na tle posianem gwiazdami.
Z pierwszego zatem wejrzenia tajemniczy pergamin o niczem nie objaśnił zaciekawionego proboszcza z Saint-Sernin.
Sawinjusz podsunął dokument pod oczy przyjaciela i, dotykając palcem pieczęci, rzekł:
— Jakóbie! w tej kopercie zamyka się przyszłość człowieka, los całej rodziny, rozwiązanie tajemnicy życia lub śmierci.
— Daj — wyrzekł z mocą proboszcz.
Wyciągnął rękę i wziął cenny dokument.
— A teraz — Sawinjusz przy tych słowach powstał — posłuchaj, drogi Jakóbie, czego od ciebie wymagam. Zatrzymasz ten pakiet u siebie aż do dnia, w którym albo ja sam upomnę się o niego, albo też dowiesz się napewno, że umarłem.
— A w tym ostatnim wypadku? — zapytał Szablisty ze wzruszeniem.
— W tym ostatnim wypadku złamiesz pieczęć i znajdziesz wewnątrz skreślone moją ręką objaśnienie: co masz uczynić z innem pismem, również w tej kopercie zamkniętem, a opatrzonem oddzielną pieczęcią.
— A to objaśnienie?