część Nowego Mostu, do której sięgały jego spojrzenia.
Zmierzchało już; niebawem postacie przechodniów, oglądane przez małe szybki oberży, poczęły wydawać się niepewnemi cieniami; niepodobna było prowadzić dalej spostrzeżeń. Nie było to widocznie po myśli Cyranowi, bo zaklął pod wąsem i, wstawszy od stołu, dał znak towarzyszowi, aby uczynił toż samo.
Wyszli obaj i, posuwając się wybrzeżem Sekwany, skierowali kroki na most Nesle. W drodze Cyrano udzielił towarzyszowi przyciszonym głosem kilku objaśnień, o które tamten nie śmiał dotąd zapytywać.
Niebawem ukazał się ich oczom Dom Cyklopa, rysując się we mgle czarną sylwetą, którą u szczytu rozjaśniało jedynym punktem świetlanym okienko Zilli.
— Jest w domu — szepnął Cyrano, — Popatrzmy trochę.
Owinięci w płaszcze, zatrzymali się o kilka kroków, pod liściastem sklepieniem olbrzymiego wiązu, który rozpościerał nad nimi pokręcone gałęzie. Można było niemal otrzeć się o nich, a jednak ich nie spostrzeć, tak byli nieruchomi i jakby zlani w jedną masę z ciemnym pniem starego drzewa.
O tej porze niewielu było przechodniów w tej stronie miasta i zwykły gwar uliczny zaczynał już przycichać. Była to godzina, w której stateczni mieszczanie powracają do domu, a przedmieściowe włóczęgi, nędzarze, awanturnicy i inni kawalerowie „Pięknej Gwiazdy“ rozpoczynają swe nocne wyprawy.
Już od pół godziny Cyrano i Sulpicjusz stali na czatach, gdy nagle w Domu Cyklopa otwarto ostrożnie furtę. Wyszedł nią człowiek, za którym
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/134
Ta strona została skorygowana.