na stół i pochwyciła lezący tam wąski skrawek papieru. Z tą samą ostrożnością sięgnęła po pióro i, umoczywszy je w czernidle, nakreśliła pośpiesznie na owym skrawku słów kilka. Zrobiwszy to, wsunęła papier do szklanej rurki, która znalazła się pod ręką, i wstała z miejsca w chwili, gdy Cyrano i Sulpicjusz, których poszukiwania były aż do tej chwili bezowocne, zbliżyli się do stołu, aby przeszukać szuflady.
Na ruch, uczyniony przez cygankę, Cyrano, obawiający się nowej próby oporu, skierował na nią wzrok przenikliwy.
— Szukajcie, szukajcie!-rzekła ona z uległością dość podejrzaną, — Nie przeszkodzi wam to z pewnością, gdy ja zajmę się napowrót przerwaną robotą.
I jakby pewna zgóry przyzwolenia, podeszła do ogniska, umieszczonego w rogu komnaty, gdzie zabrała się natychmiast do swych dwuznacznych czynności.
— I owszem, Zillo-rzekł Cyrano.— Jesteś teraz dziewczyną zupełnie rozsądną.
Zilla uśmiechnęła się uprzejmie. Jednocześnie odsunęła ostrożnie blachę, zakrywającą powyżej ogniska otwór, który wychodził do szerokiego kanału, wspólnego wszystkim paleniskom w Domu Cyklopa.
Przez ten otwór, prawie natychmiast zasunięty, wyrzuciła szklaną rurkę z karteczką, i błyskawica triumfu zaświeciła w jej ustach, gdy usłyszała słaby brzęk szkła, tłukącego się na dole o kamienną płytę komina.
Zaraz się wyjaśni powód jej radości.
Usłyszawszy brzęk szkła tuż przy sobie, jeden z obdartusów, śpiących w izbie noclegowej, silny drągal o cerze brunatnej, węźlastych mięśniach
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/141
Ta strona została przepisana.