natarcia, że cyganie, potrącając się wzajemnie, uskoczyli do drzwi, myśląc o odwrocie.
Ben Joel spostrzegł, że ofiara może mu się wymknąć i — krzyk wściekłości wyrwał mu się z piersi.
Nie odważyłby się on za żadną cenę wstąpić w świetlany okrąg, zakreślony szpadą poety, użył jednak innego, właściwszego sobie środka. Pochwycił za nogę ciężki stołek dębowy i cisnął go w Cyrana.
Dostrzegł to Castillan i rzucił się naprzód, aby zasłonić mistrza — jemu też dostał się ten cios fatalny. Szpada wypadła z ręki młodzieńca, nogi ugięły się pod nim i-upadł bezwładnie na podłogę.
Ten wypadek pozbawił Cytana częściowo krwi zimnej. Gdy, nie myśląc chwilowo o własnem bezpieczeństwie, pochylił się on nad ciężko rannym towarzyszem, drugi stołek rzucony przez innego opryszka, skruszył mu szpadę, oddając go tym sposobem na łaskę i niełaskę zbójów.
— Bezbronny! — wrzasnęła chórem banda. — Zabić! zabić!
Do nacierających podeszła Zilla.
Być może, iż zamierzała ona ocalić życie młodzieńcowi, bo wstrętną była jej myśl, że go bezbronnego mordować mają nikczemnie w jej oczach, gdy wtem, w otworze wywalonych drzwi zjawił się — Rinaldo.
Poznawszy Cyrana de Bergerac i widząc czterech zbójów, godzących weń nożami, przyskoczył szybko do Ben Joela i chwycił go za ramię, które tylko-co śmiertelny cios zadać miało.
— Nie zabijaj go! — — krzyknął rozkazująco.
Następnie, odciągając cygana na stronę, jak najdalej od Cyrana, dodał głosem zniżonym:
—Czyś zapomniał o umowie, którą zrobiliśmy
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/147
Ta strona została przepisana.