Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/159

Ta strona została przepisana.

W głębi duszy kobiety tej ja nienawidzę!
I choć mnie ubóstwiła, i choć dla mnie traci
Zbójczem żelazem męża, synowców i braci,
Jest mym oczom ohydna! Owsem, wstręt mój wzrasta,
Im więcej gubi ofiar ta krwawa niewiasta!
Żarem chuci swych pali mnie ona daremnie
I nawet jej przysługi zgrozę budzą we mnie!

Ostatni wiersz został wygrzmiany z taką siłą że sławetny Gonin cofnął się kilka kroków wtył.
— Jakie to piękne! jakie wzniosłe — wykrzykiwał staruszek, porwany zachwytem, — A! to odbiera poprostu chęć do pisania! Wobec tych kilku wierszy, które wygłosiłem, opuszcza mnie odwaga — złamałbym pióro, jak sprzęt nieużyteczny. Dajno pan jeszcze jedną miarę wina!
— Coś mi się zdaje — mruknął do siebie gospodarz, spełniając skwapliwie to ostatnie życzenie — że ten dzielny człowiek sprzyja bardziej jeszcze Bachusowi niż Muzom!
Po tej uwadze, która zdradzała w jegomości tym pewne obycie się z literaturą nadobną, uczuł on, że dla swego nowego lokatora nabierać zaczyna szacunku. Jakby zapomniawszy w uniesieniu poetyckiem o swych zasadach wstrzemięźliwości, staruszek zajadał i zapijał aż mu się uszy trzęsły, gospodarz zaś, widząc, że może stąd mieć dobre zyski, postanowił schlebać jego manji poetyckiej.
Gdy prowincjonalista wysuszył ostatni kubek wina, owa jego poczęła chwiać się zwolna na prawo i lewo; zakaszlał jeszcze dwa, czy trzy razy, jakby z przymusem, i zaraz też kaszel ustąpił miejsca rozgłośnemu chrapaniu. Poeta-bibosz zmienił pozycję siedzącą na leżącą, wyciągnął się na ławie i zniknął wkrótce z oczu świata, gdyż stół, przy którym śniadał, zakrywał go całkowicie.
Przed wieczorem Castillan, odziany w nowe suknie, zajechał na tęgim gniadoszu przed dom