sząc Boga, aby wspomagał przyjaciela w niebezpieczeństwach, które mu zagrażają, a które wydawały się dobremu księdzu tem straszniejszemi, że Sawinjusz pokrywał je zupełnem milczeniem.
Tymczasem jeździec szparko posuwał się naprzód. Dochodziła północ, gdy zatrzymał konia przed fosą zamku Fougerolles.
Mimo późnej pory, nikt z ludzi zamkowych, jak się zdawało, nie spoczywał jeszcze.
Po długich sieniach snuli się pachołkowie ze światłem; służba to kupiła się, rozmawiając przyciszonym głosem, to znów w smutnem milczeniu przystawała u drzwi, wiodących do pańskich komnat.
Sawinjusz wjechał na dziedziniec, rzucił uzdę jednemu ze służących i szybkim krokiem pobiegł na schody, wiodące na pierwsze piętro. Na ostatnich stopniach spotkał burgrabiego.
— I cóż tam, mistrzu Caprais? — zapytał.
— Ach,drogi panie! — westchnął dzielny ten człowiek. — Źle, bardzo źle u nas!
Sawinjusz nie słuchał już więcej. Przyśpieszył kroku i, przeskakując po kilka stopni naraz, dostał się za chwilę do komnaty przepełnionej ludźmi.
W samym środku komnaty stało wielkie, dębowe łoże, osłonione w połowie ciężką, jedwabną kotarą, a na łożu tem umierał stary hrabia Rajmund de Lembrat, pan na Fougerolles i Gardannes.
Bezkrwista twarz starca odcinała się żółtawą barwą kości słoniowej od matowej bieli poduszek; ręce, skrzyżowane na piersiach, zdawały się już martwemi; posiniałe powieki przymknięte były do połowy na przygasłych źrenicach. Jedynie lekkie drżenie ust wskazywało, że dusza nie opuściła jeszcze w zupełności tego ciała, zmożonego wiekiem i chorobą.
Kapelan zamkowy klęczał w nogach łoża, od-
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/16
Ta strona została skorygowana.