— Pani pani! wieczerza na stole! proszę się spieszyć!
— Idę — odrzekła cyganka, rzucając ostatnie spojrzenie w zwierciadło, aby upewnić się, że rynsztunek wdzięków i zalotności w komplecie.
I przeprowadzona przez służącą, weszła do pokoju, gdzie zastawiono wieczerzę i gdzie Castillan oczekiwał z nietajoną niecierpliwością.
Marota miała na sobie tęż samą luźną suknię, zakrywającą kostium baletowy, całe zaś gotowalniane upiększenia ograniczyły się na umyciu twarzy i rąk, oraz efektownem upięciu włosów, które były skędzierzone na skroniach i podtrzymywane diademem ze złocistych cekinów.
— Do stołu, moja królowo!-wykrzyknął wesoło młodzieniec, pośpieszając na powitanie wchodzącej i, wziąwszy ją za rękę, przyprowadził do przeznaczonego dla niej miejsca.
Sam zasiadł naprzeciw i zabrano się do jedzenia.
Oboje podróżni mieli doskonały apetyt. Oboje też zapomnieli chwilowo o swych dalej sięgających zamysłach i oddali się całą duszą temu, co mieli przed sobą.
W połowie uczty, gdy na stole zjawiła się para kuropatw, okolonych wianuszkiem pieczonych skowronków, wzrok Sulpicjusza, roziskrzony od obfitych libacyj, zwrócił się ku towarzyszce z płomienistą wymową uczucia i pożądania.
Młodzieniec osądził, że nadeszła chwila ponowienia ataków.
Pod tym względem Castillan był w zupełne; zgodzie z pewnym filozofem, który, utrzymuje, że serce ulega w stopniu wysokim wpływom żołądka i że wykwintne jadło jest najlepszem przygotowaniem do miłosnych batalij.
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/208
Ta strona została skorygowana.