Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/210

Ta strona została przepisana.

— Kończ! kończ!-wykrzyknął Sulpicjusz z zadyszaną piersią.-Dostawać...dostawać tego, co...
— Co dobrowolnie dać pragną.
I ujmując w obie dłonie głowę młodzieńca przyciągnęła go do siebie i pozwoliła wycałowaĆ się, ile tylko pragnął.
— Ach. Maroto! kochasz mnie zatem? — zawołał Sulpicjusz, rzucając się przed nią na kolana.
— Dopiero teraz dostrzegłeś to, nieznośniku? Czyż doprawdy mogłeś przypuszczać, że ja zgodziłabym się na podróż wspólną, na wieczerzanie przy jednym stole, bez świadków, gdybyś był pierwszym lepszym i obojętnym mi człowiekiem? Boże, jacyż ci mężczyźni są ślepi!
— Boże! jakież te kobiety zachwycaiące!—zawołał Castillan rozpromieniony, całując jej piękne i jak skrzydło kruka połyskujące włosy.
Po chwili cyganka, jakby otrząsając się ze znużenia, które ją ogarniało, wskazała towarzyszowi pełną butelkę i nienapoczęte wety.
— Teraz-rzekła-gdy usłyszałeś już moje wyznanie, nie potrzebujesz już obawiać się, abym ci się wymknęła. A więc, kończmy wieczerzę i pijmy za naszą miłość.Sądzę, że uciecha nasza nic na tem nie straci.
— Pijmy! — wykrzyknął Castillan, oddany już z duszą i ciałem pięknej kusicielce.— I na honor, choćbym miał się upić, nic mnie to nie obchodzi! Czyż zresztą nie upoiłaś mnie już swe mi cudnemi oczami, swym uśmiechem, swym głosem przesłodkim? Jesteś demonem, nie wątpię o tem; ale demonem, który ma w ręce klucze do raju!
— Musisz mieć wzrok doprawdy oczarowany, skoro moja prosta postać budzi w tobie tyle zapału.Cóżby dopiero było, gdybym naprawdę starała się uwieść ciebie?