Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/211

Ta strona została przepisana.

—Nie staraj się, Cały płonę, mój aniele; czegóż żądasz jeszcze więcej?
— Czy chcesz, abym zaśpiewała dla urozmaicenia naszej samotności, lub też, abym zatańczyła segedillę?
— Taniec-myśl zaprawdę wyśmienita! Ale jakże tańczyć będziesz w tej powłóczystej sukni, która czyni cię podobną do mniszki?
— Nie kłopocz się o to. Czyż zapomniałeś, że mam z sobą swój kostium teatralny? Skocz-no tylko do mego pokoiu po tamburyno; ja tymczasem rozleję wino w kieliszki
Podczas krótkiej nieobecności Castillana, Marota napełniła szybko kieliszki, następnie do kieliszka Sulpicjusza wpuściła kilka kropel z małego, kryształowego flakonika, który wyjęła z za gorsu.
Gdy Sulpicjusz powrócił, cyganka pochwyciła z jego ręki tamburyno; postawiła na niem pełny kieliszek i podając mu, rzekła:
— Za zdrowie naszej miłości, panie mój i królu!...
Jednocześnie wzięła ze stołu swój kieliszek i wyciągnęła rękę, aby trącić się z kochankiem.
Temu ostatniemu myśl zalotna przebiegła przez głowę.
— Chwilkę jeszcze, królowo! Na stwierdzenie naszego związku i naszej jedności, chciałbym, jeśli pozwolisz, przemienić nasze kieliszki, aby moje usta dotykały miejsca, na którem twoje spoczęły.
Marota zbladła; szkło zadrżało w jej ręce, Ale nie była ona z tych, co łatwo głowę tracą.
Prawie natychmiast przyszła do siebie i z czarującym uśmiechem odrzekła:
— Myśl twoja zachwyca mnie. Bądź pewny, że zachowam ją w pamięci. Na nieszczęście...
Co na nieszczęście?
— Objawiłeś ją za późno.