Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

— Rinaldo tu? — zawołał, zrywając się z pościeli. — Cóż się stało? Niech wejdzie natychmiast!
Rinaldo nie czekał na pozwolenie: stał już przy drzwiach.
— I cóż? — spytał niecierpliwie Roland spostrzegając wysłańca. — List?
— Mamy go.
Hrabia odetchnął.
— Daj — rzekł, wyciągając rękę.
— Jaśnie pan żąda listu?
— Rozumie się.
— Ja listu nie mam.
— A gdzież on, gamoniu?
— U Ben Joela?
— A Ben Joel?
— W drodze do Saint-Sernin.
— To wymaga wyjaśnień.
— Przybyłem właśnie poto, aby ich jaśnie panu udzielić.
Rinaldo opowiedział wówczas szczegółowo o wszystkiem, co zaszło.
Gdy opisywał zkolei scenę nocną w oberży i rozpowiadał, jak Marota broniła Castillana, wskazując zarazem miejsce, gdzie list był zaszyty, hrabia zapytał.
— Więc ta dziewczyna rozkochała się tak napoczekaniu w sekretarzu Cyrana?
— Kobieta jest tak osobliwem stworzeniem, jaśnie panie! Ja i Ben Joel zadaliśmy sobie również to pytanie, ale nie było już czasu na sprawdzanie.
Mało nas to zresztą obchodzi, co znajdowało się w liście? Do kogo był adresowany!
— Do wielebnego Jakóba Szablistego, proboszcza w Saint-Sernin.
— Rozumiem! To jakiś przyjaciel Cyrana.
— Jego brat mleczny, jaśnie panie. List zawie-