Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

bia Cyrano, który już się podobno wylizuje ze swej rany.
— Za dwie godziny będzie miał jaśnie pan wiadomość.
Gdy Rinaldo udał się na wywiady, hrabia de Lembrat przywołał służącego i kazał się ubierać; następnie polecił, aby zaprzężono do karety, miał bowiem zamiar udać się w odwiedziny do margrabiego.
Zaledwie jednak zdążył zasiąść do śniadania, Rinaldo zjawił się niespodzianie zpowrotem.
Upłynęło niecałe pół godziny od jego wyjścia.
Twarz łotra objawiała wielkie pomieszanie.
Roland odgadł, że przybywa on ze złą wieścią.
— Ach, jasny panie! — wykrzyknął sługus w progu jeszcze. — Gdyby jasny pan wiedział, co się stało!...
— Żadnych wstępów, proszę cię! Mów odrazu wyraźnie.
— A więc, jaśnie panie,powracam właśnie od Bergeraca.
— Dalej?
— Ptaszek wyfrunął z gniazda,
— Kiedy?
— Ostatniej nocy,
— A!
— Wypytywałem jego gospodarza, który jest wielkim gadułą. Powiedział mi, że...
— Że co?
— Że jakiś wieśniak z Romorantin zjawił się u poety wczoraj wieczorem i oddał mu list bardzo pilny, Cyrano natychmiast po przeczytaniu listu, nie słuchając żadnych uwag, dosiadł swego konia i z największym pośpiechem wyjechał z Paryża. Udał się on bez żadnej wątpliwości na pomoc