To też doświadczony łotr poprzestał na udzieleniu wójtowi ogólnych jedynie wskazówek, dotyczących zarzucanego Cyranowi przewinienia. Nacisk główny położył na jednem tylko: na konieczności uwięzienia.
Wprowadzony z zamkniętemi oczyma na tę krętą ścieżkę, dobroduszny przedstawiciel władzy miał już postępować nią sam, nie zbaczając, i stać się wkońcu nieświadomym wspólnikiem podstępów Rinalda, oraz nikczemności hrabiego de Lembrat.
Sawinjusz, hrabia de Colignac i margrabia de Cussan biesiadowali w najlepsze, gdy do wspaniałej jadalni wszedł intendent zamku i oznajmił swemu panu, że przybył wójt i chce się natychmiast z nim zobaczyć.
— Wójt! — zawołał wesoło hrabia. — I czegóż to żąda od nas sławetny Cadignan? Niech wejdzie.
Opowie nam swój interes przy kieliszku starego medoku.
Drzwi otwarto i zjawił się w nich sławetny Cadignan, mrugając oczami i wybijając niskie pokłony aż do nadwerężenia sobie boków.
— Bez tych ceregieli, kochany Cadignan — rzekł hrabia. — Jesteśmy w wesołem usposobieniu i wszelka ceremonialność śmiertelnie nas nudzi. Siadaj, kochanie, bierz kieliszek i, nie śpiesząc się, rozpowiadaj nam swoją historię.
Jak widzimy, hrabia de Colignac był człekiem wesołym, lubiącym żyć dobrze i swobodnie, wcale nie dumnym i gotowym każdej chwili do napełnienia kieliszka i wychylenia go za czyjeś zdrowie.
Wójt usiadł, nie pozbywając się jednak sztywnej i zagadkowej miny.