Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/265

Ta strona została przepisana.

pana hrabiego. Ale proszę nie obawiać się; o ile tylko się da, będziemy oszczędzali spokoju pana hrabiego.Zrobi się wszystko gładko i pocichu. Trzeba tylko, aby bez straty czasu zbrodzień został nam wydany. Upewniam zaś pana hrabiego honorem, że go każę spalić bez najmniejszego skandalu.
— Jesteś bardzo uprzejmy-rzekł hrabia z uśmiechem. — Nazwisko czarownika, jeśliś łaskaw?..
Wójt zniżył przezornie głos.
— Jest nim gość pana hrabiego — szepnął — niejaki Sawinjusz de Cyrano.
Tego już było za wiele.
Colignaca porwała taka szalona wesołość i jęły nim wstrząsać tak gwałtowne wybuchy śmiechu, że aż musiał ściskać sobie boki dla uspokojenia.
Sławetny Cadignan zbity z toru, spoglądał nań z miną obrażoną.
— Przybywaj, Bergeracu! przybywaj! — wołał hrabia, nie przestając dusić się od śmiechu.A! wyśmienite to rzeczy, ale niepożądane w czasie trawienia!
— Panie hrabio — rzekł wójt, usiłując przygryzać swe grube wargi — nie mogę podzielać pańskiej wesołości.
Sawinjusz i margrabia zbliżyli się.
— A! mój drogi! — odezwał się hrabia do poety — sam ucieraj się z naszym niezrównanym Cadignanem — ja już nie mogę! Zwyciężył mnie, powalił i uczynił niezdolnym do walki! Jesteś podobno, przyjacielu, heretykiem, czarownikiem, diabłem we własnej osobie. i nasz wójt przybywa, aby cię uwięzić!
— Oho! — rzekł Cyrano — lubią tu, jak widzę, żarciki!
— Nie mam nic z panem do mówienia — oświad-