— To okoliczno bardzo obciążająca dla oskarżonego! — wyrzekł po namyśle. — Muszę zawiadomić o niej niej szanownego delegata. Teraz, wiara! wziąć więźnia na plecy i — marsz do aresztu gminnego.
Orszak zwycięski ruszył w pochód.
Cyrano nie wydał ani jednej skargi. Wydawał się zrezygnowanym. W rzeczywistości, jednak, rozmyślał on tylko o sposobach wybrnięcia z tej głupiej przygody, do czego nie doprowadziłyby go z pewnością żadne układy z prowadzącą, go hołotą.
Wierzchowiec poety został na gościńcu, przez wszystkich opuszczony. Przypomniał sobie, o nim dopiero pisarz wójta, człek w porządku zamiłowany, który wziąwszy konia za uzdę, pociągnął, go zwolna do osady i zamknął w stajence wójtowskiej, w tym samym czasie, gdy drzwi więzienne zatrzasnęły się z łoskotem za poetą.
Dozorcą owego niezbyt groźnego w rzeczywistości więzienia był szewc, nazwiskiem Cabirol. Ponieważ nader rzadko zamykano kogoś do strzeżonej przezeń celi, poświęcał on prawie cały swój czas uprawianiu swego rzemiosła, w którem do szedł też do wyjątkowej doskonałości.
Czeladnik tegoż samego zawodu pełnił przy Cabirolu obowiązki stróża więziennego — w tych rzadkich jednak tylko wypadkach, gdy którego z mieszkańców osady, poróżnionego z prawem musiano pozbawiać osobistej wolności.
Żona Cabirola, i jego córka dopełniały czwórki wolnych mieszkańców budynku więziennego, który był, rodzajem piwnicy, łączącej się z większą izbą, służącą jednocześnie za rozmawialnię i za warsztat, i posiadającej małe pięterko, na trzy izdebki podzielone.
W piwnicy znajdowały się cztery ciasne celki,
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/274
Ta strona została przepisana.