Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/323

Ta strona została przepisana.

wnętrzna podtrzymywała sztucznie jej siły, pozwalając zapominać o bólu i o znużeniu.
Weszło słońce i zastało ją na tem samem miejscu z twarzą bladą, a okiem pełnem płomieni, drżącą, ale silną i gotową do walki.
Gwar, odzywający się w różnych punktach pałacu, wskazywał, że miasto budzi się. Na końcu ulicy zjawiło się kilku przechodniów: o kilka kroków od cyganki rozległ się zgrzyt żelaza.
Otworzono bramę wjazdową pałacu hrabiego de Lembrat i wzrok Zilli przeniknął do wnętrza pańskiej siedziby, gdzie na przestronnym dziedzińcu poczynała już uwijać się służba pałacowa.
Zmuszona zachowywać ostrożność, cofnęła się o kilka kroków dalej, nie spuszczając wszakże oka z bramy, którą miał hrabia wyjechać.
Wpobliżu był już otwarty szynk. Cyganka wstąpiła do niego, aby ogrzać się, potem poprosiła o wodę, którą obmyła twarz, i poprawiwszy cokolwiek ubiór na sobie, udała się zpowrotem przed pałac.
Opryskliwy odźwierny, który niedawno obszedł się z nią tak po grubijańsku, zapomniał o tem widocznie, lub też wziął za senne marzenie rzeczywiste wypadki nocy, gdyż nie okazał ani zdziwieni, ani gniewu, gdy Zilla przed nim stanęła.
Zresztą nie po raz pierwszy widział on cygankę, a z plotek lokajskich wywnioskował, że u jego pana znajduje się ona w pewnem poszanowaniu.
Nie wiedziano, jakiego rodzaju stosunki łączyły hrabiego z tą śniadą dziewczyną,pewnem jednak było, że stosunki te istniały. Wystarczało to, aby oszczędzić cygance szorstkiej odprawy.
Zwróciła się do służącego, który podbiegł do wchodzącej, wymieniła swe imię i żądała, w tonie prawie rozkazującym, aby ją wpuszczono do hrabiego.