Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/325

Ta strona została przepisana.

wczoraj wieczorem pod kłamliwym pozorem i zabrałeś mi przedmiot, po którego zwrot zgłaszam się właśnie. Oddaj mi go.
Powiedziane to było nie dwuznacznie. Śmiały i stanowczy ton głosu cyganki nie pozwalał o tem wątpić.
Hrabia przybrał minę zdziwioną i rzekł:
— Wyrażasz się zbyt ogólnie, Przedmiot?.. jaki przedmiot?,.. Zabrałem jedynie ze sobą list, który napisałaś do Manuela. Czy to o tym liście mówisz?
—Pan dobrze wiesz, że nie!
—W takim razie zupełnie cię nie rozumiem.
—Wejdźmy do pańskiego gabinetu, panie hrabio.
—Poco?
—Aby zabrać flakonik z trucizną, który wyniosłeś wczoraj pokryjomu z mego mieszkania!
Hrabia, jakkolwiek przygotowany do tych słów, usłyszawszy je, zadrżał lekko.
Nie uszło to uwagi Zilli.
— Widzisz pan, że sprawa ta nie jest dla ciebie tak obcą, jak utrzymywałeś.
— Poprostu jestem tylko zdziwiony i gdybym posądzał cię o jakiś chwilowy obłęd lub też ukryte wyrachowanie, mniej cierpliwie słuchałbym twych żądań i zniewag.
— Oddaj mi, o co cię proszę, jaśnie panie!
— Nie zaprzestajesz zatem swych niedorzeczności? Ależ, moja kochana — rozśmiał się hrabia, którego głos stawał się łagodniejszym, w miarę, jak w głosie cyganki objawiało się silniejsze rozdrażnienie — zróbże mi tę łaskę i powiedz, w jakim celu miałbym ci zabierać truciznę? Gdybym jej zresztą potrzebował, to czyż niema w Paryżu włoskich perfumiarzy, którzyby mi jej dostarczyli?
— Być może — znalazłszy jednak pod ręką broń,