Zilla udała się do Chatelet. Powzięła ona zamiar zwrócenia się do prześwietnego Jana de La—
mothe z prośbą o dopuszczenie jej do więzienia.
Woźny wprowadził ją, nie bez pewnych trudności, przed oblicze starosty.
Ten ostatni przyjął cygankę z miną surową.
W jego oczach Zilla była spólniczką mniemanej zbrodni Manuela i wolność swą zawdzięczała jedynie wspaniałomyślności hrabiego.
Sam on, co prawda, uważał za wystarczające wynagrodzenie popełnionej winy zeznania, złożone przez Ben Joela i Zillę, w głębi serca jednak nie
mógł pozbyć się szlachetnego wstrętu względem tych przestępców, przekształconych w donosicieli i świadków oskarżających. Czcigodny Jan de Lamothe z wielką łatwością dał się wywieść w pole Rolandowi i jego sojusznikom, i z zupełnie dobrą wiarą poświęcał swój czas i zdolności rozpatrywaniu sprawy Manuela.
Zilla nie stropiła się srogą miną starosty; miłość dla Manuela czyniła ją zdolną do wszystkich poświęceń i do wszystkich poniżeń.
Zbliżyła się do dużego stołu, założonego aktami, za którym królował Jan de Lamothe, i głosem spokojnym, powolnym, zapytała:
— Czy pan mnie poznaje?
— Bezwątpienia. Czy przybywasz, aby mi złożyć jakie nowe zeznanie, dotyczące wiadomej sprawy?
— Nie. Przybywam w celu proszenia o przysługę.
— Jaką?
— O pozwolenie widzenia się z Manuelem?
— Co? — zadziwił się przedstawiciel sprawiedliwości. — Chyba nie mówisz tego poważnie.
— Pan posiada możność udzielenia mi tej łaski.
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/328
Ta strona została przepisana.