Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/332

Ta strona została przepisana.

— Szczęśliwy chłopiec rzekła głosem tajemniczym. — Kocha... i jest kochany.
To odkrycie, łatwe do zrobienia, gdy pytający jest przystojnym, dwudziestoletnim chłopcem, wywołało silny rumieniec na twarz sługi więziennego.
— I... — szepnął — wiesz pani, że...
Nie dokończył. Obawiał się może powiedzieć za wiele i chciał pozostawić Zilli odgadnięcie wszystkich tajemnic swego serca.
— To, co mam wyjawić — rzekła tajemniczo może być wysłuchane tylko przez pana samego.


XI

Tłum rozstąpił się przed cyganką. Nie puszczała ona ręki młodego sługi, którego odciągnęła o kilkanaście kroków stamtąd.
— Jak się pan nazywasz? — zapytała wówczas.
— Johann Műller — odpowiedział.
— Posłuchaj mnie, panie Johann. Jesteś młody, zakochany, a łagodny wyraz pańskiej twarzy wskazuje mi, że masz serce dobre i czułe na cudzą niedolę.
— Dlaczego pani mówi mi o tem? — szepnął młodzieniec, zdziwiony tonem, jakim słowa te zostały wypowiedziane.
— Dlatego, że potrzebuję pańskiej pomocy i że od pierwszego spojrzenia odgadłam, że prośby mej wysłuchasz.
— Tej, co odgadła tak szybko, że kocham, i która mi zwiastowała radosną wieść, że jestem kochany, nie odmówię niczego, jeśli tylko żądanie jej będzie możliwe do spełnienia.
— Dziękuję ci, dobre dziecko — rzekła Zilla.
I ręka jej ścisnęła silniej dłoń młodzieńca, a oczy błyszczące rozrzewnieniem i wdzięcznością podniosły się na twarz jego.